W jeden ze słonecznych weekendów wybraliśmy się na wycieczkę na pola lawendy Mayfield, czyli takiej mini-prowansji w podlondyńskim Banstead. Mayfield to miejsce, gdzie możecie zanurkowac w morzu fioletowych, bosko pachnących kwiatów i poczuć w sobie zew natury. To miejsce, w którym można zrobić spektakularne zdjęcia i spróbować lawendowych przysmaków 🙂 .
Dziś zapraszam Was na moją relację z wyprawy na południe Londynu!
Zew natury i kwiaty we włosach, czyli moje ulubione sposoby na spędzanie wolnego czasu
Kto z Was zna to uczucie, kiedy cały tydzień czeka się na weekend mając w głowie fantazyjne plany na spędzenie tych wolnych dni wyłuskanych niczym drogocenne klejnoty z plątaniny codziennej rutyny? A kiedy w końcu przychodzi ten upragniony piąteczek jest się tak padniętym, że jedyne na co się ma ochotę to lampka proseco i piątkowe nic-nierobienie przedłużające się do późnych godzin sobotniego popołudnia. Żadne słowa nie są jednak w stanie opisać jak ogromną przyjemność sprawia mi wymazianie twarzy maseczką, wygodne rozsiądnięcie się z kubkiem zielonej herbaty i ostatnim sezonem brytyjskiego Bake Offa na Netflixie. Miód malina! Jeśli podobnie jak ja jesteście fanami pieczenia biszkoptów, muffinów i ciast, z całego serca polecam! Bake Off, nie to słodkie, weekendowe lenistwo :).
Trochę mi zeszło zanim zabrałam się do pisania, ale jak to mówią – lepiej późno niż wcale.
Jak najbardziej lubicie spędzać weekendy? Dla mnie najprzyjemniejsze są te spędzone na łonie natury. Nic mnie tak nie uspokaja i nie zachwyca, jak spacer po polach pełnych dojrzewających zbóż. Jak widok drzew odbijających się w lśniącej tafli jeziora. Jak śpiew ptaków i szum lasu. Bądź morza. Byle w plenerze! I ta moja miłość i zew natury przygnała mnie na pola organicznej lawendy w podlondyńskim Banstead.
Odwiedzenie pól lawendowych było moim marzeniem od czasu pobytu w Marsylii, gdzie spędziłam kilka miesięcy swojego Erasmusa. Marsylia to stolica francuskiej Prowansji słynącej z produkcji lawendy. Niestety moje zajęcia rozpoczynały się dopiero we wrześniu, kiedy po filoetowych pachnących polach pozostało jedynie wspomnienie. Musiałam zadowolić się suszoną lawendą i lawendowymi produktami, których pełno w marsylskich sklepikach. Wiedziałam jednak, że muszę wybrać się na pola lawendy!
I tak oto znalazłam się w małej londyńskiej prowansji, na farmie Mayfield Lavender.
Dojazd
Farma lawendy organicznej Mayfield znajduje się w Banstead (Woodmansterne), Surrey – około 15 mil od centrum Londynu.
Na pola lawendy Mayfiled dojechać możecie na kilka sposobów w zależności od tego skąd rozpoczynacie swoją wyprawę. Mała uwaga: pamiętajcie by kierować się kodem pocztowym SM7 3JA, a nie jedynie adresem. W Londynie łatwo się zgubić postępując inaczej. Jeśli natomiast wolicie transport publiczny – dojedziecie tu pociągiem z Londynu Wiktorii bądź East Croydon (zobaczycie tu londyńskie tramwaje, które jeżdżą jedynie na południu miasta!), a następnie autobusem 166, który zawiezie Was pod samą bramę farmy. Opcja druga to pociąg z London Victoria do Sutton i autobus S1 do Banstead (przystanek Woolpack), a następnie autobus numer 166.
Pola lawendy Mayfield
Cudowny zapach lawendy uderzył nasze nozdrza tuż po wyjściu z autobusu. Czy możecie sobie wyobrazić fioletowe morze przepięknie rozlewające się po horyzont? Morze niesamowicie pachnące i brzęczące rojem pilnie pracujących pszczół? To właśnie są pola lawendy.
Mayfield Lavender Fieldto 25 hektarów uprawy organicznej lawendy. Znajduje się tu kawiarnia, gdzie skosztować można letnich przysmaków z lawendowym twistem. Ja skusiłam się na przepyszny lemon drizzle muffin z lawendową posypką i orzeźwiającą lemoniadę z syropem z lawendy – tu wprawdzie lawendy za bardzo nie poczułam, ale i tak: mniam! W tutejszym sklepiku możecie zakupić różne produkty wykorzystujące tutejszą lawendę. Balsamy, mydełka, kremy, a także miód i bukiety suszonych kwiatów lawendy, które włożone pomiędzy pościel nadadzą jej przepięknego zapachu. Niczym u babci 🙂 Polujcie też na lawendowe krzewy – na koniec dnia można nabyć za grosze te nieco podłamane lub podsuszone, ale nadal w dobrej formie. Jeśli zaś planujecie jakieś większe wydarzenie – w Mayfield Lavender Farm organizowane są także przyjęcia, wieczorki panieńskie i urodziny.
Trudno się więc dziwić, że latem gospodarstwo jest popularną atrakcją nie tylko wśród turystów, ale i londyńczyków. Można tu wędrować przez morze pachnącej lawendy i oderwać się od zgiełku wielkiego miasta praktycznie przez całe wakacje! Czas kwitnienia lawendy to okres od czerwca do września, a szczytem jest lipiec i sierpień. Pogoda może mieć tu jednak duży wpływ, zwłaszcza biorąc pod uwagę to nezwykle gorące lato jakie obecnie panuje w Anglii. Dlatego też przed wizytą koniecznie zapoznajcie się ze stroną internetową albo z facebookowym fanpagem. Sama bałam się, że upały wypalą lawendowe kwiaty na długo przed końcem sierpnia. Zwłaszcza że te w londyńskich parkach były już bardzo zasuszone. Dlatego tym bardziej ucieszyłam się z niespodzianki jaka nas spotkała!
Pola lawendy Mayfield to idealne miejsce na zrobienie przepięknych zdjęć. Aby dodać nieco londyńskiego klimatu znajduje się tutaj chętnie fotografowana czerwona budka telefoniczna, a ostatnio pojawiły się także postacie Harry’ego i Megan, nowej książęcej pary 😉 Zresztą i bez tego można tu zrobić spektakularne zdjęcia! I uwiecznić jak pracowite są tutejsze pszczoły.
Jeśli lubicie dzielić się swoimi zdjęciami, co roku organizowany jest konkurs fotograficzny. Można śmiało wrzucać swoje dzieła i pochwalić sie światu. Na zwycięzcę czeka też 200 funtów nagrody 🙂 .
Czarujące spotkanie z angielską wsią
Nie wiem czy Banstead można nazwać angielską wsią. Jak by nie było znajduje się w 6-strefie Londynu. Nie moge jednak pominąć przepięknych wiejskich domków o strzelistych dachach i pasiastych fasadach, których rośnie tutaj mnóstwo! Przypominają mi domy w Bawarii, chociaż ich stylistyka tak naprawdę wywodzi się z czasów dynastii Tudorów. W okolicach Banstead mnóstwo jest także zieleni. Zielone sa drzewa rosnące w pobliskim lesie i parku, zielone są bluszcze owijające gibkimi pnączami bramy i tarasy. Wszystko to jest baaardzo w moim klimacie 🙂 .
Niestety nie mam zdjęć, bo większość z tego co Wam opisałam powyżej widziałam z autobusu. Z całą pewnością będę jednak wspominać południe Londynu z olbrzymią przyjemnością!
komentarze 2
Jess
16 sierpnia 2019 w 8:09 pmNie słyszałam wcześniej o tym miejscu. I to jeszcze tak blisko Londynu! Wygląda bajecznie, a zapach jest pewnie jeszcze bardziej zjawiskowy 🙂
ginger wanderings
21 sierpnia 2019 w 1:04 pmSerdecznie polecam odwiedzić 🙂 Jest przepięknie, pachnąco i fioletowo.